Categories Miasto

Rawianka napisała dwutomową powieść „Zdeptane kwiaty”. 9 lutego spotkanie autorskie

9 lutego o godz. 18 w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rawie Mazowieckiej odbędzie się spotkanie autorskie z rawianką Renee Linn, która wydawał właśnie dwutomową powieść „Zdeptane kwiaty” o skomplikowanych losach swojej rodziny, a także o trudnej historii i relacjach polsko-niemieckich.

Mamy dla państwa rozmowę z autorką. Wywiad ukazał się w ostatnim wydaniu gazety „KochamRawe.pl – magazyn opinii”.

KochamRawe.pl: Trudno nie zacząć rozmowy od banalnego pytania – jak dużo czasu zajęło pani napisanie dwóch, potężnych tomów książki „Zdeptane kwiaty”(łącznie ok. 1300 stron)?

Renee Linn: Książkę pisałam w wolnych chwilach, wielokrotnie modyfikując napisany już fragment o nowo zdobyte informacje. Jeśli miałabym zsumować czas poświęcony na napisanie obydwu tomów,to myślę, że pisałam ją około dwóch lat  – nie licząc czasu, jaki spędziłam w archiwach gromadząc materiały.

W prologu przeczytamy, że książkę pisała pani dla siebie, bliskich i mamy. Co więc z czytelnikami? Co chciałaby pani przekazać tym, którzy sięgną po książkę, a nie są z panią spokrewnieni? Jaką prawdę chce pani nam przekazać?

Inspiracją do napisania książki były losy mojej mamy, ale pisząc myślałam o setkach niemieckich rodzin, które w powojennej Polsce borykały się z podobnymi problemami, co moi bohaterowie.

Na początku książki wyjaśniłam, jakim złem jest wojna i kto w jej wyniku ponosi największe ofiary.

Może powiem dość banalnie, ale największymi ofiarami wojny są szarzy ludzie. W imię przynależności narodowej, powołani do wojska, specjalnie nie mają wpływu na swoje decyzje. Stają po jednej ze stron barykady, wykonują rozkazy jakiegoś dyktatora, a potem ich potomkowie cierpią szykany i upokorzenia za winy swych przodków.

Chciałabym przekazać czytelnikom, że wojna jest złem, nie tylko dla tych, co giną, ale dla tych, którzy się jeszcze nie narodzili.

Teraz, gdy Rosja napadła na Ukrainę, w mediach wybrzmiewają słowa krzywdzonych Ukraińców: “…ruskich powinno się  wyciąć do dziesiątego pokolenia”.

Ileż jest tu nienawiści do tych jeszcze nienarodzonych?

Podobnie w mojej książce. Przyczyną nieszczęść, jakie spadają na moich bohaterów, jest ich niemieckie pochodzenie i niewątpliwie wyznanie. Jako potomkowie niemieckich osadników, którzy osiedli na Mazowszu, czują się wyobcowani z polskiego społeczeństwa. Na własnej skórze doświadczają represji, jakim poddano po II wojnie światowej osoby o niemieckich korzeniach. Wydawać by się mogło, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.  W życiu również za prawdziwych morderców cierpią niewinni ludzie, których ze sprawcami łączy jedynie nacja lub/i wyznanie.

Moja książka to swego rodzaju hołd dla tych niewinnych, których już między nami nie ma, a przez niemieckie pochodzenie niejedno wycierpieli.

Ile w pani książkach jest wątków biograficznych, wspomnieniowych, a ile fikcji literackiej?

Książka w dużej mierze oparta jest na wspomnieniach mojej mamy, a po jej śmierci na ciekawostkach, jakie udało mi się zebrać od innych członków rodziny. Moje doświadczenia w dużej mierze przelałam w postać Basi, starając się jak najrzetelniej przekazać odczucia, problemy i rozterki, z którymi borykałam się jako dziecko.

Upust fantazji dałam, opisując wątki miłosne. Wymyśliłam mniej lub bardziej szczęśliwe zakończenia, jednocześnie pamiętając o tym , że wszystkie miłostki naprawdę się wydarzyły.

Relacje polsko-niemieckie – zwłaszcza w okresie II wojny i tuż po niej – nie należały do łatwych. Zresztą patrząc na współczesność można nawet odnieść wrażenie, że wciąż takie nie są. Jak pani ocenia relacje polsko-niemieckie, zwłaszcza z punktu widzenia bohaterów pani książki – potomków niemieckich osadników w trudnej, powojennej rzeczywistości?

Po części mówiłam o tym już wyżej, ale dopowiem, że do tej pory niewiele się te relacje zmieniły.

Wciąż można się natknąć na ludzi z pogardą wypowiadających się o Niemcach, gdy tylko usłyszą ich mowę.

W powojennej Polsce osobom niemieckiego pochodzenia było bardzo trudno, ponieważ większość społeczeństwa polskiego pamiętała okres wojny. Niemal w każdej rodzinie ktoś kogoś stracił lub był więziony. Polacy utracili majątki, niejednokrotnie gubiąc się podczas wojennej zawieruchy.

Najgorszej represji doznał mój ojciec, którego rodzinny dom był regularnie odwiedzany przez UB. Cóż tu pisać… Na pierwszych kartach książki fragmentarycznie opisałam, jak wyglądały tego typu „wizyty”.

Cała gorycz za zło, jakie rozpętał Hitler spadła na te niewinne, niemieckie dzieci urodzone w wojnę lub zaraz po niej. Dzieci, które nie pamiętają lub niewiele pamiętają z tego, do czego podczas wojny doszło.

Gniew Polaków wędrował i wciąż wędruje przez kolejne pokolenia, mimo, że już minęło kilkadziesiąt lat. Niemiec nadal jest wrogiem. Nie wiem, czy kiedykolwiek to się skończy, o czym piszę w trzecim tomie „Zdeptane Kwiaty”. Jest to kontynuacja, a zarazem ostatnia część rodzinnej historii Lotzów.

Zawsze jednak staram się pamiętać, że są ludzie, którzy w człowieku potrafią dostrzec drugiego człowieka, a nie szwaba, niemca, wroga, mordercę.

Przykładem może być pan Józef (sąsiad Eriki), który niczym ojciec troszczy się o małą Madzię.

W książce jest sporo postaci, które, mimo że znają pochodzenie rodziny, to pomagają jej, nie zważając na opinię innych.

Domyślam się, że bardzo mocno zagłębiła się pani w historię i losy swoich przodków. Jakie tajemnice pani odkryła? Co w historii pani rodziny panią zaskoczyło, z czym trudno się było pogodzić, albo co przez pani przodków było skrzętnie skrywane nawet przed najbliższymi? Czy wciąż są pytania, na które nie uzyskała pani odpowiedzi?

Oprócz rodzinnych dokumentów, jakie odnalazłam w archiwach, to niewiele rodzinnych zagadek udało mi się rozwiązać.

Nie rozwiązałam zagadki związanej ze szlacheckim pochodzeniem mojej matki, a jedynie uzyskałam ustne potwierdzenie, że faktycznie tak było – miała szlacheckie pochodzenie, na co wskazywało jej wieloczłonowe nazwisko.

Odszukałam adres pradziadka Paula, o który wielokrotnie zabiegała moja matka. Jego córki niestety już nie żyją, a obowiązujące na całym świecie RODO uniemożliwia poznanie dalszej rodziny zamieszkałej w Niemczech.

Nie zdołałam uzyskać od żyjącej ciotki Joanny prawdy o przodkach moich dziadków, ale nadal wytrwale drążę ten temat.

Najbardziej poruszające były dla mnie słowa dziadka, gdy na rozprawie poddawał się karze. Patrząc na twarze tych, którzy go teraz zdradzili, najbardziej żałował tego, że sąd odziera go z tożsamości i honoru. Kara sześciu lat pozbawienia wolności nie była dla niego straszna.Czyniąc go bezpaństwowcem, odarto go z narodowej tożsamości. Nic więcej nie zrobił – urodził się po złej stronie barykady.

Myśli pani o kolejnych książkach? Wciąż opartych na losach swojej rodziny czy też debiut na tyle dał pani pewności siebie, aby zanurzyć się w fikcję literacką i wykreować zupełnie nowe światy oraz historie?

Trzeci, ostatni tom historii mojej rodziny, jest już gotowy. Niektórzy czytelnicy przesyłają mi wiadomości z zapytaniami, czy będzie dostępna kolejna część, jak potoczą się losy bohaterów itp. Jednak wydanie książki (zwłaszcza, gdy jest to nasza pierwsza książka) nie jest tanie, dlatego fajnie byłoby znaleźć sponsora, który pomógłby mi do końca zrealizować moje marzenie.

Zdradzę, że pracuję nad kolejną książką o zupełnie innej tematyce. Jak pan to ładnie powiedział: „…kreuję światy i historie”, a pomysłów mi nie brakuje.

Teraz mieszka pani w okolicach Rawy Mazowieckiej. Proszę trochę o sobie opowiedzieć naszym czytelnikom.

Mieszkam w okolicy Rawy Mazowieckiej. Urodziłam się w Rawie i tu też mieszkałam przez kilkadziesiąt lat. Kilkanaście lat temu przeniosłam się na wieś.

Przez wiele lat pracowałam jako konsultantka na infolinii. Nigdy nie pracowałam w wyuczonym zawodzie ekonomistki.

REKLAMA
Znajdź nas na KochamRawePLZobacz profil
Podziel się

About the author